Sokół Nisko - Żurawianka 3 : 2 (2 : 0)
Bramki:
1 : 0 – Bednarz (wolny) 13',
2 : 0 – Szeser 40’,
2 : 1 – Dmitrzyk 72’,
2 : 2 – W. Pilawa 83’,
3 : 2 - Szeser 90’.
Sokół: Kotuła – Szpyra, Słowik, Drabik, Maczuga (ż) – Szewc (65’ Tabaka), Stąporski, Bednarz (ż) (60’ Krasoń) (ż), Kurasiewicz – Jabłoński (92’ Górniak), Szeser.
Żurawianka: Wiśniowski - K. Banaś (ż)(ż)(43’cz), Bąk (ż), Gorczyca, Biały, Gręda, W. Pilawa (92’ Horodecki), Gałuszka (68’ Barszczak) – Gierczak (22’ Dmitrzyk), Tyrawski (ż).
Sędziował: Grzegorz Chudy (Dębica).
Naprawdę był to dziwny mecz tak pod względem samego przebiegu gry jak i sędziowania. Nie rozumiem decyzji władz piłkarskich w Rzeszowie, że często przydziela na mecz naszej drużyny trójkę sędziowską z Dębicy a przecież walczymy o utrzymanie z dwoma dębickimi drużynami, co już powinno wynikać podejrzenie braku obiektywności sędziowania. Unikam w zasadzie ocen sędziów ale dzisiaj muszę to wygarnąć. Główny sędzia swoimi decyzjami wprowadził nerwową atmosferę na boisku i posypały się kartki, a może jemu na tym właśnie zależało? Banaś pierwszą kartkę dostał za to, że zamiast w piłkę trafił w nogę a drugą kartkę dostał za to, że trafił w piłkę a nie trafił w nogę. Bąk dostał kartkę również za to, że ślizgiem trafił w piłkę, na której potknął się napastnik, no i mieliśmy nerwówkę a w konsekwencji kolejna kartka Tyrawskiego itd. To tyle dziwnego w sędziowaniu, a teraz do gry. Żurawianka do przerwy przegrywała 0 : 2 a wydawało się, że już w pierwszych 10 minutach powinna prowadzić 2 : 0 bo wypracowała sobie dogodne sytuacje podbramkowe wykonując szereg rzutów rożnych jeden po drugim. Tymczasem w 10' minucie gospodarze przeprowadzają kontrę po której centruje Bednarz a Szeser głową trafia w poprzeczkę, zaś w 13' minucie również Bednarz wykonuje rzut wolny z odległości 30' metrów i zdobywa bramkę nie bez winy Wiśniowskiego. Prawdą jest, że piłka przed bramką zrobiła kozła ale była do obrony. Po tej bramce kontuzji doznaje Gierczak w 14' minucie a następnie żółta kartka Bąka i wydawało się, że jest po herbacie, tym bardziej, że w 40' minucie fatalny błąd Banasia i Wiśniowskiego 20 metrów od bramki wykorzystuje Szeser strzelając do pustej bramki na 2 : 0. Żurawianka w tej części gry nie grała źle ale kompromitująco nieskutecznie, robiąc przy tym niewybaczalne błędy. Praktycznie całą drugą część graliśmy osłabieni po czerwonej kartce Banasia, ale graliśmy dobrze i ambitnie. Już w 47' minucie Biały ucieka prawą stroną i w konsekwencji gubi piłkę. W 53' minucie Gałuszka otrzymał piękne podanie i huknął jak z armaty, lecz instynktownie broni Kotuła. Kolejna kontra Sokoła w 62' minucie zakończona ładnym strzałem Stąporskiego w poprzeczkę, a w 70' minucie Szeser strzela w okienko lecz Wiśniowski broni. W 72' minucie Dmitrzyk dostaje piłkę od Grędy na 30' metrów od bramki i lobem zdobywa bramkę. Od tego czasu niepodzielnie na boisku panują goście i wyrównanie wisi na włosku, ale nadal dużo piłek psujemy w bezpośrednim sąsiedztwie bramki Kotuły. Dopiero w 83' minucie po kombinacyjnej akcji Gręda, Tyrawski, W Pilawa wyrównujemy na 2 : 2. Wtedy rzuciliśmy się z jeszcze większym impetem chcąc wygrać mecz. W 84' minucie sam na sam z Kotułą jest P. Pilawa i marnuje sytuację a w minutę po nim jego brat również będąc sam na sam trafia z paru metrów w poprzeczkę. W 86' minucie ma okazję Biały i również nic z tego. Jeszcze dwie idealne okazje zmarnowane i stała się 90' minuta kiedy to w paru sekundach trafiają nam się błędy Grędy, Tyrawskiego, Gorczycy i Wiśniowskiego by Szeser nas załatwił. Wszyscy sobie zadawali pytanie: po co Wiśniowski wychodził z bramki skoro centra nie było groźna? No tak, ale to już historia. Przegraliśmy na własne życzenie mecz, który nie powinniśmy absolutnie przegrać, a na dodatek w kolejnym meczu nie zagrają Banaś, Bąk i pod znakiem zapytania jest występ Gierczaka. Oj czarno to widzę.