ŻURAWIANKA – MKS RADYMNO
0 : 1 (0 : 1)
Bramka:
0 : 1 – Stachura (sam.) 33’.
Żurawianka: Stankiewicz – Sowa, Piejko, Bracio (62’ Majchrowski), Stachura – Kohut, Partyka, Walaszek, Kostecki – Kucharski, R. Wardęga (73’ Wrona).
W pozostałych meczach grają:
San Gorzyce – Orzeł Przeworsk 0 : 4, LKS Majdan Sieniawski – Huragan Gniewczyna 1 : 2, KS Wiązownica – Syrenka Roźwienica 1 : 1, Żuraw Żurawicki – Sokół Sieniawa 0 : 8, Pogoń Lubaczów – Pogórze Dubiecko 9 ; 1, Wólczanka Wólka Pełkińska – Czarni Oleszyce 5 : 1.
Przykrą niespodziankę zgotowali juniorzy starsi, przegrywając na własnym boisku niezwykle ważny mecz z drużyną niżej notowaną i to po samobójczej bramce w sytuacji niezbyt groźnej! Przegrany mecz na własne życzenie może nas bardzo drogo kosztować. W tym meczu zapomnieliśmy całkowicie podstawowych zasad piłkarstwa, że nie wygrywa ten meczu, kto nie strzela na bramkę przeciwnika. Praktycznie w przeciągu całego meczu mieliśmy przewagę, ale nie oddaliśmy ani jednego groźnego strzału na bramkę gości. Pokazaliśmy wszystko aby przypadkiem nie wygrać tego meczu. Namęczyliśmy się w upale niesamowicie, niejednokrotnie sami sobie przeszkadzając, a głównie kiwając się w nieskończoność, czyli do straty piłki. Tracąc piłkę, traciliśmy okazję i siły bez żadnych efektów. Jednym słowem, pokazaliśmy typową syzyfową robotę, w czym brylowali głównie Kostecki i Kucharski, choć wszystkich opanowała ta przypadłość. Odniosłem wrażenie, że celem było pokazanie siebie jako wirtuozów piłkarstwa po wcześniejszych zasłużonych sukcesach. Tymczasem goście dali nam nauczkę jak się gra, choć i oni niewiele pokazali, bo również mieli wstręt do strzelania na bramkę przeciwnika. No, ale miał ich kto wyręczyć, bo i obrona zamiast grać prostą piłkę wybijając daleko pierwsze lepsze zagrożenie, również wdawała się w niczym uzasadnione zagrywki na własnym przedpolu. Obrona gości nie bawiła się w różnego rodzaju ceregiele pod własną bramką i w ten sposób dowieźli wynik do końca. Stara prawda wyszła na jaw, że przewaga w meczu piłkarskim jeszcze o niczym nie świadczy bo liczą się bramki, oczywiście po strzałach. Nasi w tym meczu mieli wyjątkową niechęć do strzelania na bramkę, tylko wielkie zamiłowanie do kiwania się do upadłego. Owszem, oddaliśmy więcej strzałów na bramkę przeciwnika niż goście, ale były to strzały mizerne, które śmiało porównać można do podawania bramkarzowi.