Doskonale pamiętam powszechną euforię związaną z historycznym awansem do IV ligi. Zawodnicy byli na ustach całej wsi a gloryfikacji nie było końca. Sam też wychwalałem pod niebiosa twórców tego sukcesu. Najlepiej odzwierciedla owe wzniosłe chwile artykuł NOWIN, które zamieściłem w Galerii na stronie internetowej klubu, pokazując wieś i klub, jego kibiców przed i w trakcie meczu inauguracyjnego ze Stalą Mielec. Były to wzniosłe chwile, których nigdy się nie zapomina. Przypominam je tylko po to, aby uzmysłowić społeczne zainteresowanie i powszechność chętnych do pracy na rzecz klubu, ilość widzów na przeciętnym meczu i ilość sprzedanych biletów, a przez to krocie wpływów do kasy klubu. Tak było prawie w każdym meczu, nawet wtedy, gdy przegrywaliśmy niemal końcem rundy jesiennej. Przypomnę tylko gładko przegrane mecze u siebie 0 : 4 z JKS, 0 : 5 z Wisłoką Dębica, 0 : 2 ze Stalą Sanok, czy 1 : 3 z Rzemieślnikiem. Jakoś wtedy kibice gremialnie przychodzili na stadion, niosąc ze sobą flagi, transparenty czy szaliki, a zbyt często wyrzucano w powietrze serpentyny czy konfetti. Nie przeszkadzało nikomu, że na finiszu rundy jesiennej byliśmy na skraju przepaści i wiosną również gremialnie chodzono na mecze w Żurawicy i o dziwo, niezmiennie wieloma prywatnymi samochodami pokonywano setki kilometrów za swoją drużyną.
Dopiero kiepskie wyniki jesiennej rundy sezonu 2006/07 i kadrowa rewolucja związana z odejściem zimą czołowych zawodników i przyjściem trenera Stefanowskiego jakby początkowo wypłoszyła kibiców ze stadionu, no bo w sześciu kolejnych wiosennych meczach zdobyliśmy zaledwie jeden punkt po bezbramkowym remisie ze słabiutką Lechią. Choć wtedy liczba widzów na przeciętnym meczu znacznie zmalała ale przychodziło zawsze ponad 400 osób. Wygrany mecz z Siarką oraz kolejne spektakularne sukcesy na Polonii, z Pogonią, w Pilźnie, w Mielcu, z Sokołem Nisko i Izolatorem ponownie przyciągnęły widzów, ale niedługo. Zapoczątkowana została huśtawka nastrojów i odczuwalne znużenie się IV ligą w Żurawicy. Odczuwalne ze strony samych zawodników, a w szczególności kibiców, którzy stopniowo odsuwali się od stadionu i drużyny. Nawet sukces mistrza jesieni 2009 roku nie odwrócił dekadencji nastrojów. To właśnie wtedy, wiosną 2010 roku Żurawianka przegrywając awans do III ligi rozpoczęła staczanie się ku V lidze! Wielkie i przełomowe znaczenie miał mecz na własnym boisku z Orłem Przeworsk zakończony bezbramkowo w dniu 05.06.2010 roku, a później szło już coraz gorzej. Nowy sezon rozpoczęto z wielkimi nadziejami awansu, no bo wygraliśmy pierwsze mecze w Krasnem i u siebie z Pogonią po 2 : 1. Ja przestrzegałem i nawoływałem o radykalną poprawę dyscypliny wewnętrznej widząc całe zło, które doprowadzi do upadku klubu. Lekceważono moje przestrogi, a ja niczym Kasandra uparcie przeciwstawiałem się panoszącemu się sobiepaństwa i lekceważeniu podstawowych zasad współżycia sportowego i społecznego. Zostałem okrzyknięty wrogiem drużyny i klubu, zablokowano mi dostęp wypowiadania się na stronie klubowej, zabroniono mi wydawania Mini Gola, a nawet zabraniano mi wstępu na stadion podczas meczu seniorów. Wtedy właśnie rozpoczął się powolny spadek wartości drużyny i co gorsza, narastało bezgraniczne zadłużanie klubu. Zaczęliśmy przegrywać mecz po meczu, rozpoczynając od przegranej 0 : 3 w Jaśle, 1 : 3 u siebie z Rzemieślnikiem, 0 : 3 w Jarosławiu, 0 : 1 w Kolbuszowej, 0 : 3 w Tuczempach, 0 : 1 u siebie ze Strumykiem, 0 : 4 u siebie z Wisłoką, 1 : 2 w Kańczudze i wreszcie przyszedł mecz w Przeworsku, gdzie narobiliśmy wstydu, jaki nigdy w historii klubu się nie zdarzył. Jakby tego było za mało, to wiosną w Pilźnie koncert solo dał jeden z prominentnych i ulubieniec aktualnego wówczas Prezesa klubu. Koncert, którego znamiona można wpisać do piłkarskiej Księgi Guinessa. Wtedy właśnie otworzyły się oczy decydentom klubu i zobaczono, gdzie leży zło, które na wskroś przeszyło zdrowe ciało Żurawianki. Tego raka nie da się szybko wytępić, skoro zajął niemal cały organizm, a skutki odczuwamy po dzień dzisiejszy. To właśnie w czerwcu 2010 roku rozpoczął się spadek Żurawianki z IV ligi, odkładany z wielkim wysiłkiem przez trzy kolejne sezony. Wtedy właśnie rozpoczął się znaczny odpływ widzów ze stadionu w Żurawicy, to wtedy zamarło społeczne poparcie dla klubu i zarządu, to wtedy sprawy klubu stały się obojętne dla miejscowego społeczeństwa. Jeżeli ktokolwiek teraz szuka odpowiedzialnych za spadek z IV ligi, to proszę cofnąć się pamięcią do roku 2010 i przypomnieć sobie atmosferę w klubie i drużynie, poszanowanie trenerów, kolegów, władz klubu, rzetelność i zachowanie się poszczególnych zawodników na treningach i na meczach. Proszę sobie policzyć ilość kartek za pyskówkę do sędziów itd. Powiem więcej, mieliśmy w drużynie przysłowiowego konia trojańskiego, któremu wznoszono hołubce a on miał wszystko i wszystkich w d…ce! Do czasu!