Po tej kolejce zaczyna się na dobre formować tabela. Na czoło zgodnie z moim przewidywaniem wyszły zespoły ze Skołoszowa i Stubna bo są to zespoły, w których występują bardzo doświadczeni i ograni zawodnicy, którzy zaliczyli występy na boiskach III i IV lig. Do faworytów zaliczałem też Start Pruchnik, który ostatnio rozgromił Żurawiankę i ma ten sam dorobek punktowy. Niespodzianką in minus była porażka KS Wiązownica na własnym boisku z Pogonią Lubaczów oraz remis Błękitnych w Rokietnicy, a także remis Płomienia w Radymnie. Już widać, że tabela jest podzielona na trzy grupy: czołówka to LKS Skołoszów, Granica, Start i KS Wiązownica; środek to Santos, Pogoń, Wesoła i MKS Radymno oraz strefa spadkowa to Huragan, Błękitni, Czuwaj, MKS Kańczuga, Płomień, Żurawianka i Pogórze. Spodziewam się, że do strefy spadkowej dołączy jeszcze Santos i LKS Kisielów, a MKS Kańczuga jakoś się wydostanie. Nadspodziewanie dobrze radzi sobie Pogoń Lubaczów, którą zaliczałem do strefy spadkowej i czy się pomyliłem okaże się już niedługo gdy zagra u siebie z Granicą i Startem.
O Żurawiance napisałem po meczu ze Startem krótko ale dosadnie, wtrącając nawet motyw historyczno-obyczajowy o Kanossie. Jedynie musimy uzbroić się w cierpliwość aż drużyna się obudzi, aż wreszcie trafi do jej przekonania, że w piłkę gra się głową a nie nogami! Najlepszy dowód bezmyślności i bylejakości gry pokazano w meczu ze Startem, w którym po prostu niedowierzałem, że można tak źle grać, że można w niegroźnych sytuacjach nagminnie samemu wytwarzać sobie kłopoty, bezmyślnie wybijać piłki na róg lub na auty na wysokości własnej szesnastki. Z niedowierzaniem patrzyłem jak można nie zabezpieczać się wzajemnie pod własną bramką. Moje zdziwienie było tym większe, gdy jeden zawodnik mija się z piłką, to po nim inni robią to samo i w konsekwencji tracimy bramkę. Jak można z odległości 5 metrów nie podać koledze piłkę do nogi, a jak już się poda, to jak można jej nie przyjąć tylko stracić? Tych podstawowych błędów było mnóstwo, że niejeden sympatyk po prostu machając rękoma wychodził ze skóry, nie mówiąc już o słowach jakie kierował pod adresem drużyny. Drużyna musi sobie zdawać sprawę z koniecznej łączności między sobą a kibicami. Tym spoiwem jest gra dla swoich kibiców, którzy przychodzą na mecz podziwiać własną drużynę, wspierać ją finansowo płacąc za bilet wstępu i dopingując w trakcie zawodów. Niejednokrotnie pisząc wspomnienia o Żurawiance celowo podaję ilość widzów na meczach Żurawianki w przeszłości, aby dać wyraz ścisłej więzi kibiców i gry drużyny. Widzimy, że ta korelacja jest obecnie poważnie zachwiana, że na mecz w Żurawicy przychodzi już tylko garstka widzów, którzy ostatnio wychodzili ze stadionu nad wyraz rozczarowani i przygnębieni, a nawet obrażeni. Niejednokrotnie słyszę pod moim adresem uwagi, że piszę zbyt ostro o drużynie, co może być odebrane przez nią jako obraźliwy atak na nią i jej poszczególnych zawodników. Ja też jestem widzem a zarazem tym, na którym ciąży obowiązek przekazywania innym prawdę o przebiegu meczu. Mam obowiązek obiektywnego, rzetelnego a nawet lustrzanego przedstawiania relacji. Tak czyniłem i nadal będę spełniał swój obowiązek rzetelnie, bo uważam niezmiennie, że nawet najbardziej gorzka prawda jest lepsza niż najwybitniejsze kłamstwo! Niedomówienie lub przemilczenie gorzkiej prawdy jest niczym innym jak kłamstwem. Zdaję sobie doskonale sprawę, że w mojej ocenie może trafić się wątek o zabarwieniu subiektywnym, podlegający ogólnej krytyce bo jest to ludzka rzecz, ale lepsza jest taka ocena niż żadna. Ignacy Krasicki pisał kiedyś: „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi!”. Żadna merytoryczna krytyka nie jest nikogo obrazą, nie posiada trucicielskiego jadu, ma zupełnie inne znaczenie, głównie przyjazne dla tych, do których jest skierowana!