ŻURAWIANKA – WESOŁA ZADĄBROWIE
2 : 1 (1 : 1)
Bramki:
0 : 1 – Demski 16',
1 : 1 – Milanik 41’,
2 : 1 – Bąk 68’.
Żurawianka: Pstrąg – Podolak (85’ Stachura), Kowal, Bąk, Mazur – Kohut (80’ A. Bajwoluk), Gręda, Harłacz, Soski – Milanik (89’ K. Bajwoluk), Sidor.
Wesoła: Mazur – Chmiel (cz. 47’), Łoś, Słowik, Dybisz – Sobol (ż), B. Jaroch (74’ Gerczak), R. Jaroch, Wach – Hołub, Demski (45’ Prymasko).
Sędziował: Adam Piróg (Jarosław).
Widzów: 150.
Wyniki pozostałych meczy: Unia Fredropol – Wiar Krówniki 2 : 4, Fort Jaksmanice – Wiar Huwniki 1 : 4, Bizon Medyka – LKS Batycze 0 : 1, LKS Ujkowice – San Hureczko 3 : 2, Jawor Nehrybka – Biało-Czerwoni Kaszyce 2 : 1, Pogórze Dubiecko – Orzeł Torki 1 : 0, Fenix Leszno – GKS Orły 4 : 2.
Tytuł newsa mówi sam za siebie. Przed meczem też zapowiadałem mecz trudny dla obu zespołów i takim on był, a na dodatek był twardym widowiskiem, niektórzy widzieli w nim nawet nieco brutalności, choć ja bym go tak nie określił. Co do samej gry obu zespołów, to można śmiało nazwać go meczem dziwnym. Przez pierwszych 25 minut zdecydowaną przewagę mieli goście. To oni niepodzielnie panowali na boisku i stworzyli szereg klarownych i bramkowych sytuacji, których wykorzystali tylko jedną, gdy w 16’ minucie szybki Demski wyszedł sam na sam z Pstrągiem po szkolnym błędzie środkowej obrony, następnie minął bramkarza i strzelił do pustej bramki. Wcześniej, bo już w 2’ minucie Hołub szybkością minął Bąka i będąc sam na sam z Pstrągiem trafił w bramkarza. Po 4 minutach taką samą sytuację zmarnował Wach, który również z bliskiej odległości trafił w wybiegającego z bramki Pstrąga. Następnie w 14’ minucie Bartłomiej Jaroch po ewidentnym błędzie Soskiego idealnie centrował do Demskiego, a ten strzela obok słupka. Żurawianka w tym czasie tylko raz zdobyła się na kontrę w 15’ minucie, kiedy to Sidor otrzymał na lewym skrzydle dalekie podanie, minął prawego obrońcę i będąc sam na sam z bramkarzem skopiował pudło Demskiego. Jeszcze w 20’ minucie ponownie dał o sobie znać Wach, gdy bez problemu przedostał się lewą stroną i z narożnika pola bramkowego strzelił prosto w Pstrąga, a odbitą piłkę przejął Hołub i z trzech metrów od słupka nie trafił do bramki! Jeszcze w 25’ minucie sędzia podyktował rzut wolny dla Wesołej w odległości 25 m od bramki gospodarzy i wykonawcą był Demski, którego silną bombę obronił na róg Pstrąg. Gdy wydawało się, że Żurawianka polegnie wysoko, bo i sytuacja tego wymagała, nagle coś się stało w drużynie przyjezdnych. Gra się powoli wyrównywała i coraz częściej do głosu nieśmiało dochodzili miejscowi. Wyrównanie padło niespodziewanie i to w dość niegroźnej sytuacji. Rzut wolny w 41’ minucie z prawej strony boiska, z odległości około 35 m wykonywał Mazur, który wrzucił miękką piłkę na pole karne Wesołej, a tam z pierwszej piłki strzałem z woleja pod porzeczkę wyrównał na 1 : 1 Milanik. Po wyrównaniu jeszcze bardziej Wesoła spuściła z tonu, a po ciężkiej kontuzji Demskiego w końcówce pierwszej połowy, chwilowo zawisły nad gośćmi czarne chmury.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od inicjatywy przyjezdnych, ale w 47’ minucie Żurawianka przeprowadziła kontrę i Milanik znalazł się sam na sam z bramkarzem Wesołej. Tuż przed szesnastką został podcięty przez Chmiela, co skończyło się czerwoną kartką. Ubytek ten oraz kontuzja Demskiego poskutkował w dalszej części meczu, tym bardziej, że w 74’ minucie kolejnej kontuzji doznał Bartłomiej Jaroch. To wszystko razem oraz większa rutyna Bąka, Harłacza, Grędy, Milanika, Sidora i Kowala musiało wpłynąć na obraz gry. Wesoła wprawdzie nadal posiadała lekką przewagę w polu, ale z tej przewagi praktycznie nic nie wynikało, bo obrona miejscowych zupełnie panowała nad sytuacją. Żurawianka natomiast stosując długie piłki dość często wypracowywała dogodne sytuacje pod bramką Mazura. Dla przykładu sytuacji sam na sam nie wykorzystali Milanik dwukrotnie i raz A. Bajwoluk. Zwycięska bramka została zdobyta przez doświadczonego stopera Bąka w 68’ minucie w zamieszaniu podbramkowych, co niektórzy zawodnicy Wesołej zaprotestowali dopatrując się jakiegoś przewinienia. Faktem jest, że sędzia główny był blisko całej sytuacji i bez namysłu pokazał na środek! Kończąc powiem, że w dziwnie trwającym meczu wygrała rutyna z żywiołowością i jeszcze raz się potwierdziła stara prawda, że mecz nie musi się wygrać po grze na jedną bramkę, że można wygrać mecz nie oddając żadnego strzału na bramkę przeciwnika. Takie dziwne przypadki też się zdarzają i dokładnie pamiętam, że Żurawianka w IV lidze też taki mecz przegrała. Wszystkim zawodnikom Żurawianki należą się słowa uznania za walkę i zwycięstwo w tym trudnym i dziwnym meczu.