Żurawianka - strona nieoficjalna

  • Wyniki ostatniej kolejki:
  • Żurawianka Żurawica - LKS Ujkowice 4:2
  • Cresovia Kalników - Tęcza Kosienice 3:2
  • Orzeł Torki - Strażak Sośnica 4:0
  • Unia Fredropol - Grom Wyszatyce 3:0
  • Wiar Krówniki - Gwiazda Maćkowice 5:0
  • Fort Sicher Jaksmanice - Bizon Medyka 4:1
  • LKS Nakło Starzawa - San Hureczko 3:2
  • LKS Batycze - Wiar Huwniki 3:1
  •        
Strona klubowa

Zegar

Logowanie

Menu główne

Najlepsi typerzy

Zaloguj się, aby typować.
Lp. Osoba Pkt.
1. Typer1928 99
2. gal_72 97
3. Kazimierz4 97
4. Swiss1 93

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 134, wczoraj: 177
ogółem: 3 380 355

statystyki szczegółowe

Najbliższa kolejka

Najbliższa kolejka 18
Żurawianka Żurawica - Tęcza Kosienice
Wiar Krówniki - Wiar Huwniki
Cresovia Kalników - Strażak Sośnica
Orzeł Torki - Grom Wyszatyce
Fort Sicher Jaksmanice - San Hureczko
Unia Fredropol - Pogórze Dubiecko
LKS Nakło Starzawa - Gwiazda Maćkowice
LKS Batycze - LKS Ujkowice

Kontakty

Aktualności

Moje sportowe wspomnienia. Część 4.

  • autor: Typer1928, 2015-07-04 08:02

Tak jak w dzieciństwie książka Juliusza Verne „W 80 dni dookoła świata” czy Amicisa „Od Apeninów do Andów” zainteresowały mnie geografią i podróżami, tak literatura Morcinka wzbudziła we mnie ciekawość podziemnych kopalń na Śląsku. Na geografię miała też wpływ nauczycielka szkoły podstawowej, a matematykę polubiłem dzięki kilku nauczycielom. W Żurawicy dzięki Stanisławowi Gajewskiemu – wyjątkowemu pedagogowi, a w innych szkołach i uczelniach dzięki lwowianom ze słynnej lwowskiej szkoły matematycznej. Na Śląsku wpojono mi pracowitość, rzetelność i działalność społeczną dla dobra ogółu. W życiu miałem wyjątkowe szczęście poparte własnym uporem i systematycznością. Te pasje, łącznie z piłką nierozerwalnie wpisały się w moją osobowość.

Pierwsze spotkanie ze Śląskiem:

Jeszcze przed ukończeniem szkoły podstawowej złożyłem podanie o przyjęcie mnie do ZSG przy KWK „Halemba” w Rudzie Śląskiej-4 (Orzegowie). Takie same podanie złożył drugi kolega z tej samej klasy. Po załatwieniu wszelkich formalności otrzymałem informację, że należy zgłosić się w internacie najpóźniej do godz. 20:00 dnia 30.08.1961. Właśnie w tym dniu około godz. 5:00 rano ze stacji Żurawica Rozrządowa obaj z kolegą i jego szwagrem wyjechaliśmy pociągiem pośpiesznym Przemyśl – Lipsk. W tym czasie pociąg do Krakowa prowadzony był jeszcze parowozem, a od Krakowa jechaliśmy już elektrowozem. Wysiedliśmy na starym dworcu w Katowicach i z miejsca rzucił mi się w oczy dość wyraźny napis na jednej ze ścian owego dworca: „Stalinogród”,  bo tak jeszcze rok wcześniej nazywały się Katowice, choć nazwa ta przez Ślązaków nigdy nie była używana i akceptowana. Stalin na mnie już wtedy robił dwojakie odczucie. Oficjalnie - w dniu jego śmierci pamiętam przystrojone parowozy w stacji Żurawica z jego wystrojonym portretem na czole dymnic, a z drugiej strony niewybredne słowa pogardy i wrogości mego ojca na jego temat. Po wyjściu na miasto w Katowicach dopytywaliśmy się jak dotrzeć na miejsce i poinformowano nas, że najlepiej jest autobusem odjeżdżającego z konkretnego miejsca, z przesiadką w dzielnicy Czarny Las (po niemiecku i w gwarze śląskiej Schwarzwald). Po dotarciu na miejsce urzekło mnie rozlokowanie internatu i szkoły oraz bliskość boisk sportowych. Wcześniej do szkoły miałem 4 km, do stadionu prawie 2, a tu wszystko na miejscu. Poczułem się jak w raju. W internacie spotkałem chłopców z całej Polski, o różnej gwarze i obyczajach, co z czasem było dla mnie źródłem wiedzy o ludziach. Poza internatem doznałem szoku, gdy dla przykładu w sklepie, autobusie i tramwaju usłyszałem całkiem mi obcą mowę, której w zasadzie nie rozumiałem. Były to dość częste sytuacje nawet humorystyczne dla miejscowych. Po zadomowieniu się w internacie, dość rygorystyczny wychowawca dał każdemu wolne do godz. 19:00 aby się rozejrzeć wokół internatu i szkoły. Ja z dwojgiem kolegów (jeden spod Myślenic, drugi spod Kazimierzy Wielkiej) udaliśmy się zwiedzać boiska do piłki ręcznej i nożnej, siatkówki, koszykówki. Za wyjątkiem boiska do piłki nożnej wszystkie dobrze utrzymane, z siatkami na bramkach, oznakowane i utwardzone. Boisko piłkarskie w części środkowej i podbramkowej nie posiadało trawy. Było więc gdzie grać, ale rzeczywistość internatowa okazała się nie tak przyjazna. Rygor regulaminu w internacie był przestrzegany nadzwyczaj ściśle, zwłaszcza w pierwszym okresie. Od poniedziałku do soboty: O godz. 6:00 pobudka, ścielenie łóżek, mycie, porządek na salach i jego sprawdzanie, apel. O godz. 7:00 śniadanie. 7:50 wyjście do szkoły, po czym internat zamknięty aż do ukończenia lekcji. O godz. 14:00 obiad, od godz. 15:00 do 17:00 czas wolny, od 17:00 do 19:00 nauka własna. O 19:00 kolacja, O 21:00 apel wieczorny. Za jakiekolwiek przewinienia stosowano kary w postaci obierania ziemniaków na stołówce lub wożenia koksu taczkami do miejscowej kotłowni. Kary te przewidziano na czas wolny. Niezależnie od tych kar każdy otrzymywał zakaz wyjścia z internatu na pewien czas. Zresztą każde wyjście z internatu odbywało się na podstawie przepustki wystawionej przez wychowawcę. Muszę przyznać, że z samego początku otoczono nas przykładową opieką. W pierwszych dniach pokazywano nam najbliższe otoczenie, jak się poruszać w terenie, przedstawiono dość szczegółowo historię i obyczaje żyjących ludzi, tradycje górnicze. Nauczono nas hymnu górniczego i omawiano wiele legend, co dla mnie było bardzo pouczające. Niedzielę mieliśmy całkowicie wolną, nawet bez dobrowolnego korzystania ze stołówki, ale nałożone kary obowiązywały. W niedzielę właśnie chodziliśmy do szkolno-internatowej klubokawiarni czynnej od 15:00 do 21:00, gdzie grał szkolny zespół muzyczny, przychodziły miejscowe dziewczyny na potańcówki, zawierano znajomości, a przy okazji poznawało się śląskie obyczaje, gwarę. Nawiasem mówiąc, śląskie dziewczęta są bardzo ładne i zgrabne („gryfne dziołszki” albo „gryfne frele”). Z miejscowymi chłopcami stosunki były raczej złe. Na boiskach chłopcy z internatu raczej z nimi się nie kontaktowali, bo i poziom piłki naszych chłopców był znacznie słabszy. Hanysi (Ślązacy) grali wspaniale, technicznie byli wirtuozami, a nam daleko było do nich. Co mnie jeszcze uderzyło? Otóż w piłkę grali wszędzie i wszyscy, dzieci ze starszymi, starzy z młodzieżą, po wszelkich placach, bez względu czy była trawa, czy na żużlu. Dziwiłem się gdy łysi mężczyźni uganiali się z dziećmi za gumową piłką. Niebawem otrzymałem przez to odpowiedź dlaczego śląska piłka tak wysoko stoi.

Mój pierwszy mecz na Śląsku:

Niedzielny dzień 31.08.1961 r. był dniem wolnym ale stołówka była czynna już w dniu poprzednim i z niej korzystaliśmy. W dniu przyjazdu do internatu przeczytaliśmy afisz, że w Bytomiu-Karbiu odbędzie się mecz o mistrzostwo I ligi pomiędzy Polonią Bytom i Polonią Bydgoszcz. Cena biletów dla młodzieży szkolnej 5 zł. Kilku z nas udało się tramwajem i okazało się, że nie jest to stadion Polonii tylko trzecioligowego bytomskiego klubu KS Bobrek-Karb. Dowiedzieliśmy się, że stadiony Polonii i Slavii Ruda Śląska są w remoncie po szkodach górniczych. Mecz przy pięknej pogodzie zakończył się wygraną Polonii i co ciekawe, tam w Bytomiu usłyszałem gwarę zbliżoną do naszej (lwowską) pomieszaną ze śląską u drugich. Tu i ówdzie było widać na meczu grupki mężczyzn popijających wódkę oraz handel obnośmy lodami, ciastkami, piwem, napojami chłodzącymi i słonecznikiem. Tego w Żurawicy ani w Przemyślu raczej powszechnie nie stosowano, a na Śląsku było w zwyczaju, czego zresztą doświadczyłem później na wielu stadionach Śląska. Mecz ten  był początkiem sympatyzowania z bytomską Polonią, ale o Żurawiance nigdy nie zapomniałem i jej się nie wyrzekłem. Kolega równolatek i sąsiad z Żurawicy systematycznie wysyłał mi wycinki gazet o Żurawiance, pisemnie informował mnie o wynikach, o składach i wszelkich sportowych nowinach. Mając bliskość do stadionów Polonii, Szombierek, Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów z ekstraklasy i II ligi: Slavii, Wawelu Wirek, Uranii często odwiedzałem mecze, głównie nostalgiczne z mielecką i rzeszowską Stalą w I lidze, czy w II lidze ze Stalą Mielec lub Karpatami Krosno. Wszystkich meczy ekstraklasy podczas całego pobytu na Śląsku było 66, a II ligi 67. Meczy o puchary europejskie było 11, międzypaństwowych 7. Podczas tego pobytu odwiedziłem na meczach stadiony Bytomia, Rudy Śląskiej, Chorzowa, Katowic, Sosnowca, Lipin, ŁKS Łódź, Dziesięciolecia w Warszawie i Dukli Praga w Pradze. Nie tylko mecze były moim zajęciem, bo  przecież grałem czynnie w piłkę najpierw w KS 27 Orzegów, a następnie w Grunwaldzie Halemba. Przecież były szkoły, też w Bytomiu, a po nich praca w KWK „Halemba”. Bacznie obserwowałem zachowanie wielu reprezentantów Polski zarówno na boisku, a w przypadku Polonii Bytom również zachowanie na treningach i częściowo w życiu prywatnym. Piłkarze Polonii  Bytom trenowali zimą w naszej szkolnej hali sportowej, gdyż dyrektor szkoły i trener Polonii to byli koledzy z boiska przedwojennej Pogoni Lwów. W Polonii Bytom wówczas występowali wielokrotni reprezentanci Polski: Szymkowiak, Winkler, Anczok, Orzechowski, Grzegorczyk, Jóźwiak, Banaś i Liberda. Poprzez uważną ich obserwację, to oni swoją postawą wpoili we mnie sportowe i społeczne nawyki. Szczególnie dotyczy to Szymkowiaka, Anczoka, Orzechowskiego i Liberdy. Ostatnim moim meczem na Śląsku był majowy mecz Górnik Zabrze - Stal Rzeszów 2 : 3 (1 : 2) z 1967 r., było to jedyne zwycięstwo Stali z Górnikiem i to na jego boisku. Po tym meczu pożegnałem się z kolegami oraz narzeczoną, z klubem GKS Grunwald Halemba i powróciłem do Żurawicy, nie zważając nawet, że byłem kursantem w Krakowie na półrocznym Kursie Kreśleń Technicznych, który ostatecznie ukończyłem będąc już w rodzinnym domu. Wrażenia i życiowa nauka wyniesione ze Śląska ukształtowały mój charakter na stałe. Jak to się stało, że tak nagle opuściłem Śląsk? Po prostu, chciałem zaocznie studiować na AGH w Krakowie, ale musiałem uzyskać zgodę zakładu pracy. Na moją pisemną prośbę o taką zgodę kierownik oddziału kopalni powiedział mi: „Ty pieruński gorolu, ty masz robić na grubie a nie uczyć się!”. „Gorol” to gwarowo człowiek przyjezdny, obcy,  nie-Ślązak, a „gruba” to kopalnia. W tym przypadku słowo „pieruński” w gwarze śląskiej nie jest przekleństwem, tylko obraźliwą i dosadną formą podkreślenia słowa zasadniczego. Z miejsca złożyłem wypowiedzenie. Niejednokrotnie z nostalgią wspominam owe czasy, tych wyjątkowych, pracowitych ludzi, ludzi oddanych swojej tradycji i gwary, przywiązania do rodzinnej ziemi i polskości tej ziemi, oddanych pracy społecznej, sportowi i pełnych specyficznego humoru. Inne regiony kraju winne brać przykład ze Ślązaków. Prawdziwy Hanys zawsze mówi: „Jo nie jest Polok, abo gynał Niemiec – jo yno Hanys, ino bliży mi do Polski”, co po polsku brzmi: „Ja nie jestem Polakiem, ani tym bardziej Niemcem – ja jestem Ślązakiem, ale bliżej mi jest do Polski”. Powiadają, że oni mieli autonomię za Wilusia, za drugiej Polski, za Hitlera, a autonomię zabrał im dopiero Bierut i teraz nowa Polska im odmawia autonomii. „Wiluś” to ostatni cesarz Niemiec i król Prus Wilhelm II Hohenzollern. Tę odrębność trzeba rozumieć i ją akceptować. Kiedykolwiek przejeżdżam samochodem przez Rudę Śląską i Bytom zawsze wstępuję pod stadion Polonii, do Szombierek, do Bobrka i Karbia, do Orzegowa, Wirku, Halemby czy Kochłowic i Bielszowic. Są tam jeszcze moi koledzy ze szkół, z KWK „Halemba”, a inni rozsiani są po całej Polsce, z niektórymi nadal utrzymuję kontakt i czasem się z nimi widuję.

Cdn.


  • Komentarzy [0]
  • czytano: [653]
 

Musisz się zalogować, aby dodawać komentarze.

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Reklama

Ostatnie spotkanie

Żurawianka ŻurawicaLKS Ujkowice
Żurawianka Żurawica 4:2 LKS Ujkowice
2020-11-14, 13:30:00
     

Buttony

Kalendarium

16

04-2024

wtorek

17

04-2024

środa

18

04-2024

czwartek

19

04-2024

piątek

20

04-2024

sobota

21

04-2024

niedziela

22

04-2024

pon.

Wyniki

Ostatnia kolejka 17
Żurawianka Żurawica 4:2 LKS Ujkowice
Cresovia Kalników 3:2 Tęcza Kosienice
Orzeł Torki 4:0 Strażak Sośnica
Unia Fredropol 3:0 Grom Wyszatyce
Wiar Krówniki 5:0 Gwiazda Maćkowice
Fort Sicher Jaksmanice 4:1 Bizon Medyka
LKS Nakło Starzawa 3:2 San Hureczko
LKS Batycze 3:1 Wiar Huwniki