Piłkarze ciągle są, a kolej losu sinusoidalny!
W historii klubu przewijało się wiele sekcji, takich jak siatkówka męska i żeńska, lekkoatletyka, koszykówka, boks, szermierka, szachy, tenis stołowy, zapasy, sporty motorowe, gimnastyka, a nawet kolarstwo szosowe. Długi okres czasu sławę klubowi przynosili lekkoatleci. Obecny stadion od jego powstania zupełnie sprzyjał uprawianiu biegów i konkurencji technicznych lekkoatletów. Posiadał skocznie, rzutnie oraz dwa doły doraźnie napełniane wodą dla konkurencji biegu z przeszkodami. To oprzyrządowanie stadionu trwała jeszcze do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Nikogo nie zdziwiły usilne próby reaktywacji w Żurawicy lekkiej atletyki w latach 1965-68 przez rodzinę Żyjewskich. Było sporo chętnych i zdolnych zawodniczek i zawodników i dlatego zorganizowano na naszym stadionie kilka zawodów lekkoatletycznych i nawet zgłoszono drużynę do rozgrywek, która początkowo z powodzeniem rywalizowała w województwie. Niedługo jednak, bo zupełny brak finansów przekreślił zapał zawodników i działaczy. Dowodzi to, że zapał środowiska bez wsparcia władz lokalnych szybko mija! Piłkarze pomimo okresu niepowodzeń po fuzji z Czuwajem i późniejszego krótkotrwałego zawieszenia w rozgrywkach po incydencie z Czuwajem w meczu pucharowym, oraz oczywiście przerwie w czasie wojny, grali ciągle z okresami świetnymi i poniżej oczekiwań. Słowem, piłkarstwo Żurawianki to przysłowiowa sinusoida, powtarzająca się okresowo ciągle.
Okres przedwojenny.
Z oczywistych względów charakterystykę żurawickiej piłki mogę oprzeć tylko na wspomnieniach ludzi żyjących w tamtym okresie, którzy interesowali się sportem. Mam tu na myśli głównie nieżyjących już Franciszka Speliny, Zygmunta Żyjewskiego, Władysława Stefanika i mojego ojca Stanisława oraz na zdobyte wycinki z przedwojennych gazet. Będą to szczątkowe dane, które ogólnie przedstawią działalność klubu w tamtym okresie. Przed wojną do powstania ligi w 1927 roku grano w piłkę systemem pucharowym o mistrzostwo powiatów, województw i Polski. Były to rozgrywki coś w oparciu o dzisiejszy Puchar Polski. W roku 1927 ujednolicono rozgrywki i podzielono na kategorie i poziomy rozgrywek, kolejno według hierarchii ważności: liga - rozgrywki centralne, A klasa – rozgrywki wojewódzkie, B klasa – rozgrywki regionalne, C klasa – rozgrywki powiatowe. Żurawianka zgłosiła się do rozgrywek C klasy wiosną 1929 r. grając z drużynami: ŻKS Jutrzenka Przemyśl, RKS Labor Przemyśl, RKS Świt Przemyśl, KS Strzelec Przemyśl. Wyników oczywiście nie znam, ale wiem, ze w następnym roku grała już w B klasie z drużynami: Barkochba Rzeszów, Czuwaj Przemyśl, Hagibor Przemyśl, Jarosławia Jarosław, Ruch Przemyśl, Sian Przemyśl, Resovia Rzeszów i Betar Drohobycz. Awans ów to wynik włączenia się do działalności sportowej 2 Batalionu 1 pułku czołgów, który przystąpiło do okazałego stadionu z pełnym zapleczem socjalno-gospodarczym i widowiskowym. Stadion ów ułożony by prostopadle i na wschód od obecnego stadionu – w zakolu potoku Żurawianka, między obecnymi ulicami Jana Pawła II i Marcina Króla. Niebawem piłkarze zgotowali wsi nie lada atrakcję, gdyż awansowali w 1934 roku do A klasy i od nowego roku zaliczaliśmy się do najlepszych drużyn województwa lwowskiego. Do samej wojny na miejscowym stadionie gościliśmy wiele znamienitych wówczas drużyn, takich jak: Czarni Lwów, Ekran Lwów, Hasmonea Lwów, Lechia Lwów, Sparta Lwów, Ukraina Lwów, WKS Lwów, Janina Złoczów, Pogoń Stryj, Polonia Przemyśl, Rewera Stanisławów, czy Resovia Rzeszów. Zachwyt i podziw udzielał się dziennikarzom, że tak mała miejscowość, licząca około 2,5 tys. ludności potrafi zgromadzić na meczu czwartą część swoich obywateli, bo na meczach dość często było nawet ponad 600 widzów, czyli niemal tyle co w ponad sto razy większym Lwowie na meczu ligowym! Wybuch wojny zniweczył wszystko, sportowy zapał przemienił się w smutny obowiązek mobilizacyjny, wielu czynnych zawodników udała się na front i wielu z nich nie wróciło. Jak każda wojna, a ta w szczególności przyniosła wielkie straty, również w sporcie. Po zajęciu Żurawicy przez Niemców resztka pozostałych zawodników zorganizowała trzy mecze z drużynami wojsk niemieckich stacjonujących w miejscowych koszarach. W meczach tych grał Władysław Stefanik, który przekazał wyniki: 3 : 3 po dogrywce 4 : 3, 3 : 1 i 2 : 3 oraz mówił o scenerii tych meczy. Widownia ściśle z niemieckich wojsk, z miejscowej cywilnej widowni tylko jego brat Stefan, Stanisław Broda, Michał Głowacz i mój ojciec, który niebawem został zmobilizowany i udał się na front wschodni, gdzie trafił po 17 września do sowieckiej niewoli! Po tych meczach nastąpił zupełny demontaż stadionu. Miejscowi Ukraińcy za zgodą władz niemieckich rozebrali ogrodzenie, widownię, budynki socjalne i gospodarcze oraz bramki, a stadion przestał istnieć. Wielu zawodników działania wojenne rozrzuciły po całej Europie, część zginęła w Oświęcimiu (Edward Dmitrzyk, Władysław Inglot), wielu zginęło i uznanych zostało za zaginionych we wielu krajach. Władysław Stefanik przeszedł niebywały szlak, od nieludzkiej ziemi Syberii, poprzez Persję, Syrię, Palestynę, Egipt, Libię, Włochy i Wielką Brytanię, by ostatecznie dotrzeć do rodzinnej wsi, do ukochanej Żurawianki, aby jej służyć jeszcze przez ponad 60 lat!