Bezpośrednio po wojnie kraj ruszył do odbudowy zupełnie zniszczonej infrastruktury komunikacyjnej, do odbudowy miast i przemysłu, rodziło się nowe życie, wszyscy pragnęli tylko pokoju. Mówiono: niech będzie bieda, nie będzie nędza, aby tylko był pokój! To pragnienie niesamowicie cementowało jedność społeczeństwa, które było z natury politycznie podzielone. Świat podziwiał Polaków, gdy dowiedział się o decyzji Rządy Tymczasowego, że pomimo ogromnego zniszczenia miasta, stolicą kraju będzie Warszawa, która zostanie odbudowana! Niedowierzano, że na tych gruzach cokolwiek można zrobić. Przeciwnie, po wizycie na gruzach Warszawy generała USA i późniejszego prezydenta tego kraju Dwight’a Einshowera, świat twierdził, że Warszawa podzieli los włoskich Pompei i stanie się muzeum hitlerowskiego barbarzyństwa! Nie lepiej było w sporcie. Wzorem pospolitego ruszenia, sportowcy również wzięli się do odbudowy własnej tożsamości. Z wojny nie powróciło wielu przedwojennych piłkarzy, a wrócił w 1947 r. tylko Władysław Stefanik, by po roku w proteście opuścić klub i wieś rodzinną. Inni zawzięli się i trwali przy Żurawiance, a nawet z pomocą powrócił z Polonii Przemyśl Żyjewski. Zgłoszono Żurawiankę do Zrzeszenia LZS i z rozmachem przystąpiono do budowy nowego, pięknego i kameralnego stadionu. Sportowe życie wsi nabrało wielkiego rozmachu, a młodzież była powszechnie widoczna na wszystkich pastwiskach, placach, czy podwórkach. Wszędzie grano w piłkę nożną, piłkę ręczną, dwa ognie, siatkówkę i przeróżne gry zręcznościowe. Powstawało wiele dzikich drużyn pod wymyślnymi nazwami. Grały: Żurawica Górna z Żurawicą Dolną, Polska Strona z Ruską Stroną, Rozrządowa ze Smukówką, Parcelacja z Górą Czecha itd. W szkołach zaś po lekcjach każdego dnia grały jedna klasa z inną klasą. Z tych drużyn niebawem stworzono stałe i ciągłe zaplecze silnej żurawickiej piłki.
Niespodziewana fuzja z Czuwajem Przemyśl i dramat klubu!
Wznowienia rozgrywek piłkarskich nastąpiło wiosną 1947 roku i od 1945 roku klub działał pod patronatem kolei jako Kolejowy Klub Sportowy „Żurawianka”, ponownie zrzeszał kilka sekcji, a piłkarze początkowo grali w B klasie, by niebawem awansować do A klasy (bezpośrednie zaplecze nowopowstałej II ligi) radzili sobie całkiem dobrze z drużynami Czuwaju i Polonii Przemyśl, Resovii Rzeszów, Czarnych Jasło, JKS, Stali Sanok, Sanoczanki Sanok, Stali Dębica, Legii Krosno czy Cukrowni Przeworsk. Jednak jesienią 1948 r. bezpośrednio po meczu w Przemyślu z Polonią 1 : 0, na prośbę kierownictwa Czuwaju Przemyśl odbyło się spotkanie zarządu obu klubów, gdzie nastąpiła fuzja tych klubów pod patronatem PKP. Ówczesny prezes Żurawianki i jednocześnie zastępca Naczelnika PKP Stacji Żurawica Henryk Dzikowski senior i inni członkowie zarządu klubu zgodzili się na taką fuzję pod warunkiem, że wybrany zostanie nowy wspólny zarząd oraz opracowany zostanie wcześniej stosowny statut. Podobno uzgodnienia te zawarto w stosownym protokóle. W następną niedzielę zarząd Czuwaju na podstawie owego porozumienia zwołał walne zabranie nowego tworu organizacyjnego, ale bez powiadomienia na nie strony Żurawianki. W ten sposób wybrano nowy zarząd składający się wyłącznie z przedstawicieli Czuwaju, co z kolei doprowadziło do spodziewanego konfliktu. Czuwaj zyskał patronat kolei, a Żurawianka została na lodzie! Fuzja ta wprowadziła rozgoryczenie wśród żurawickich działaczy i wiele niesnasek, a także różnego rodzaju wzajemnych podejrzeń. Co gorsza, wykopana została między obydwoma klubami przepaść we wzajemnych stosunkach, której nie udało się zasypać przez dziesięciolecia i do dzisiejszego dnia istnieją jeszcze pewne uprzedzenia oparte wyłącznie na pomówieniach i mitach, nie mających zazwyczaj nic wspólnego z faktami sprzed lat. Część piłkarzy przechodzi do Czuwaju Przemyśl (np. Głowacz, Mielniczek, Burzyński, Wiech), który wraz z Polonią Przemyśl awansował do nowo powstałej II ligi, a część wyjechała na zachód zasilić drużyny Odry Opole, Legnicy, Bolesławca, Lubania, Świdnicy czy Bielawy (Stefanik, Malczyk, dwóch braci Mielniczków). O faktycznych motywach i konsekwencjach owej fuzji wypowiadałem się kilkakrotnie i nie czas powracać do tej ponurej karty historii. Nie zaprzestali uprawiania sportu i aktywnej działalności jedynie lekkoatleci, którzy wyłącznie amatorsko nie mając bazy sportowej ani socjalnej uprawiali sport na miejscowych pastwiskach i drogach o wątpliwej nawierzchni. Korzystano też z przemyskiej Hali Sportowej, biorąc czynny udział w jej odbudowie po zniszczeniach wojennych. Prezes Dzikowski, Dąbek i Fedorcio zupełnie wycofali się ze sportu, Franciszek Żyjewski początkowo wylądował w Polonii Przemyśl. Pozostała jeszcze garstka wiernych działaczy i większość lekkoatletów, co wiązało wielkie nadzieje.
Cdn.