W dniu 05.03.1953 r. zmarł z pochodzenia Gruzin, lecz faktyczny dyktator ZSRR i części świata Józef Stalin, który rzeczywiście nazywał się Josif Wisarionowicz Dżugaszwili. Ze śmiercią tego dyktatora i tyrana Polacy wiązali wielkie nadzieje, lecz okazały się one niebawem płonne, o czym wspomnę w stosownym odcinku. Na Kremlu i w Polsce po śmierci Stalina praktycznie nic się nie zmieniło aż do 1956 roku, kiedy to w Poznaniu i Budapeszcie wybuchły krwawe protesty ludzi pracy żądający ludzkich warunków życia i chleba, siłą stłumione przez radzieckie czołgi. Wydarzenia te musiały ruszyć opinię społeczną, w tym sportową, ale o tym później.
W największym okresie stalinowskiego terroru zakazane były w sporcie nawet nazwy klubów sportowych o polskim specyficznym rodowodzie. Siłowo Polsce wtłaczano wzorce wyłącznie sowieckie, a społeczeństwo bardzo niechętnie, a nawet z obrzydzeniem je przyjmowało. Nie było Czuwaju, Polonii, Legii, Ruchu, Resovii, Cracovii, Wisły, Śląska, Widzewa, Lechii, Unii itd. W ich miejsce były Budowlani, Związkowiec, Spójnia, Kolejarz, Górnik, Hutnik, Lotnik itd. Nazwy musiały być związane z jakimś zawodem lub miejscem pracy. Dla przykładu Czuwaj był Kolejarzem, Polonia Przemyśl najpierw Związkowcem a później Budowlanymi. Wisła Kraków była Gwardią, Legia Warszawa - CWKS, Polonia Bytom – Budowlanymi, Szombierki – Górnikiem. Gdy przyjechałem do Bytomia dowiedziałem się o historii Polonii, to zachodziłem w głowę ze zdziwienia. Polonię Bytom założyli lwowscy działacze, którzy przywieźli ze Lwowa zawodników, tradycję, barwy i herb lwowskiej Pogoni. Jednak władze kategorycznie zabroniły aby bytomski klub nosił nazwę Pogoń i dlatego nazywał się Budowlani Bytom. Widocznie władza przez Pogoń prostacko kojarzyła Bytom ze Lwowem, albo myślała, że w tak dziecinny sposób Polacy zapomną o Lwowie. Jednak władza polityczna w Katowicach i Bytomiu widocznie nie miała pojęcia o barwach Pogoni Lwów i udało się działaczom przemycić do Budowlanych barwy klubowe Pogoni, które obowiązują do dzisiaj! W takich to dziwnych i paradoksalnych czasach żyliśmy. Zupełnie - nie tylko kadrowo - odnowiona Żurawianka jako LZS Żurawica całkiem dobrze radziła sobie w A Klasie (piąta klasa rozgrywkowa w Polsce, coś w rodzaju dzisiejszej IV ligi!). Przeciwnikami Żurawinki były drużyny: Stali Mielec, Spójni Łańcut, Spójni Dębica, Kolejarza Rozwadów, Polonii Ib Przemyśl, Gwardii Przemyśl, Kolejarza Jarosław, Czuwaju Ib Przemyśl, Ogniwa Nisko, Stali Ib Stalowa Wola, JKS Ib Jarosław. Na koniec sezonu zajęliśmy 5 miejsce, a awans do III ligi otrzymała Stal Mielec. Piłkarze radzili sobie całkiem dobrze, lekkoatleci zaliczani byli do ścisłej czołówki krajowej, działała też sekcja bokserska, szermiercza, siatkówki mężczyzn i kobiet oraz szachowa. Wzorowa współpraca zarządu klubu z Franciszkiem Żyjewskim i dowódców miejscowej jednostki wojskowej, co owocowało kończenie prac nad budową nowego stadionu. Nadal brak było szatni, a o warunkach socjalnych nie było mowy. Gromadzka Rada Narodowa w Żurawicy udostępniła klubowi jedno skromne pomieszczenie w dworze księcia Andrzeja Sapiehy, ale niebawem i to pomieszczenie Żurawianka musiała opuścić dla potrzeb biblioteki i świetlicy.